Szukaj

Nowocześni Niewolnicy - Ból dupy o pracę i życie.

2 lipca 2014

niewolnicy, praca, ból, dupy, życie, pracę, magazyn, książki, książkami


Wielu powiedziało, że ja nie mam życia siedząc całymi dniami przed kompem. Mówiliście:"rusz dupę, idź do pracy, zrób coś ze sobą".Jednak ja uważam, że nie mam życia teraz, pracując. Nie mam czasu na nic. Ani na wymyślenie czegoś kreatywnego. Ani na spotkanie się ze znajomymi. Wracam do domu po pracy i nie mam siły na nic. Nawet na to siedzenie przed kompem. Jak już to jedynie odpalam jakiś filmik na Youtube, on leci w tle, a ja rozwalam się na fotelu. 



I nie wiem co jest gorsze. Pierwsza czy druga zmiana. Na pierwszą muszę wstać o 4 rano. Dlatego, abym się wyspał po 22 już muszę iść spać. Inaczej będę jak Zombie w robocie. Co i tak dzieje się przez pierwsze cztery godziny. Do tej 14 jakoś daje radę. Ale po 8 godzinach ciągłego zapierdalania, bo inaczej tego się nie da nazwać człowiek już nie ma ochoty na nic poza kąpielom i położeniem się do łóżka. A dopiero 16.

Czy może druga zmiana, gdzie mogę się porządnie wyspać. Ale muszę o 11 już zacząć robić obiad, żeby nie wyjść na głodniaka, bo będzie gorzej niż byłbym Zombie. Gdyż będę myślał tylko o przerwie, aby coś zjeść.
Osiem godzin jakoś zlatuje, chyba szybciej niż na pierwszej zmianie. Ale koło 23 wracam do domu. Odpalam kompa. Nagle jest pierwsza w nocy i trzeba znów iść spać. Więc nie jestem w stanie na drugiej zmianie zrobić nic ani rano, ani wieczorem.



Tak dla jasności. Pracuje w Magazynie z książkami. Osiem godzin zapieprzam z pojemnikiem i kompletuje książki według zamówienia. Praca prosta. Ale strasznie męcząca. Ciągle biegasz po magazynie, po schodach. Nie raz z pojemnikiem z pięćdziesięcioma książkami. Zazwyczaj na szczęście masz wózek, który pchasz. Ale czasem zdarza się, że nie starczyło, więc musisz sam nosić ten pojemnik.



I jeszcze ta cholerna norma do wyrobienia. Wciąż nie wiem jak oni ją wyrabiają. Chyba biegają po tym magazynie. Albo ja po prostu jestem za wolny. Ale nie dałbym rady  osiem godzin na pełnych obrotach pracować. 

JAK NIE CHCECIE CZYTAĆ BÓLU DUPY O PRACĘ TO ZACZNIJCIE TU!

Rozpisałem się, a nie to miałem do przekazania. 
Ja się nie dziwię, że nasze społeczeństwo jest bezmózgie, smutne i zmęczone, gdy musi osiem godzin zapieprzać. Bo komu by się chciało po czymś takim jeszcze ŻYĆ. Wymyślać coś. Planować swoje przyszłe życie choćby na najbliższe lata. Spełniać marzenia. Człowiekowi po takiej harówie nie chce się  nawet myśleć o słowie marzenie. Chyba, że marzy, aby zmienić pracę. 



Najgorsze w tym wszystkim jest to, że pracować trzeba. Bo nie ma innej możliwości zdobycia pieniędzy. Chyba, że jesteś cyganem chodzącym po tramwaju. Ale w jakimś stopniu to też praca. 
Myślisz sobie. Założę własną firmę, wtedy to będę miał wolne. No nie bardzo. Wtedy to już w ogólnie nie będziesz miał wolnego. Bo tam gdzie ty, tam twoja firma i jej problemy. Chciałbyś się odciąć od firmy i pojechać na tydzień w góry. No nie bardzo, bo w każdej chwili może zadzwonić asystentka, że coś tam. 

Chyba, że robisz to co kochasz. I możesz temu poświęcić nawet 25 godzin dziennie. Ale ilu z nas robi to co kocha? Niewielu. Wszyscy zapieprzają po 8 godzin w swoich kiepsko płatnych pracach. Gdybym dostawał 100 dziennie za tą pracę. Może wtedy bym poczuł, że warto zachodu. Wtedy może by mi się to opłacało. Teraz mi się to w ogóle nie opłaca. Męczę się, psuje sobie zdrowie i gówno z tego mam.

Co nie zmienia faktu, że każdemu polecam przynajmniej tydzień popracować gdzieś, gdzie trzeba osiem godzin zapieprzać. A najlepiej pójść najpierw do pracy, gdzie wykończy cię psychicznie. Dla przykładu Call Center. 8 godzin gadania przez telefon i wciskania ludziom kitu. Czy może jakiś magazyn, gdzie cały dzień biegasz i nawet przysiąść nie możesz, bo norma. 

Po czymś takim zrozumiesz co to ciężka praca i każda inna będzie już dla ciebie lekka. Tak przynajmniej mi się wydaje. Zobaczę po kolejnej pracy czy to prawda. Bo ja już wiem, że nigdy więcej nie mam zamiaru pracować ośmiu godzin podczas, których nie mogę sobie spokojnie usiąść. I wychodzę z pracy styrany. 



Chcę żyć! I wolę już siedzieć 8 godzin przed kompem opieprzając się niż być niewolnikiem w jakiejś robocie. Przynajmniej czuje się wolny. Wiem, że w każdej dowolnej chwili mogę zrobić to co wymyślę, bo nic mnie nie ogranicza. Czy to praca, czy zmęczenie. 

Wszystkim niewolnikom współczuje i łącze się w bólu. Nie wiem jak wy, ale ja nie mam zamiaru tak żyć.

Piosenka dobrze oddająca to co chciałem przekazać:









Czytaj dalej ...

Monster Jam Warszawa. Tak to ja lubię pracować.

9 czerwca 2014

el toro loco, monster, truck, warszawa, pit, party, 7 czerwca, stadion narodowy


Impreza, którą głównie mogliśmy podziwiać w internecie przybyła do Polski. Nie spodziewałem się, że coś napiszę z niej, bo miałem sobie tylko pracować w Teleplacku, znaczy się Telepizzy. O samej pracy nic pisać nie będę. Nie ma nic interesującego w robieniu pizzy na takich imprezach. Ciekawa jest sama impreza na którą udało nam się wejść dzięki naszej pracowniczej akredytacji. Tak to ja lubię pracować. Wchodzę za darmo, dobrze się bawię na imprezie i jeszcze mi za to płacą.


Iron man, Monster Energy, Dalmatyńczyk, Superman, Blue Thunder, monster, trucki, monster, jam, warszawa, 7 czerwca, stadion narodowy

Monster Jam był w Warszawie 7 czerwca. Dzień wcześniej kontenerami przez Atlantyk przybyły do nas te piękne samochodziki. Najpierw od 13 było Pit Party koło stadionu. Tam można było coś zjeść. Obejrzeć stare samochody z muzeum motoryzacji i techniki oraz Monster Trucki. Wystawiony był El Toro Loco, który prowadzi kobieta. Iron Man oraz Blue Thunder.

el toro loco, grave digger, monster, truck. monster, jam, warszawa, 7 czerwca, stadion narodowy

Ogólnie nie jaram się bardzo samochodami. A szczególnie rykiem ich silnika. Ale ryk monstera ma moc. Zabawki za milion złoty. Wielkie koła, klatka ochronna i plastikowa obudowa. Do większości wchodziło się oknem albo od dołu (tak mi się wydaje). Tylko Monster Energy i Grave Digger (mój faworyt) mają normalne drzwi.

Batman, Grave Digger, Maximum Destrucion, El toro loco, monster, track, warszawa, monster, jam, 7 czerwca, stadion narodowy
Batman to lamus, kółka mu się od razu popsuły.

Główny motyw samochodów to postacie z Marvela. Pojawił się Batman, Superman, Iron man. Był też dalmatyńczyk z ogonem i językiem prowadzony przez drugą kobietę. Podczas freestyle'ów jakiś facet rzucił mu kość. Którą ona potem oddała komuś z publiczności.

dachowanie, monster, track, monster, jam, warszawa, 7 czerwca, stadion narodowy

W ogóle publiczność dużo fajnych pamiątek dostała. Głównie dzieci. Kierowca Grave Diggera wygrał wyścigi monster'ów i podarował puchar jakiemuś dziecku z publiki. Fajny gest. Pewnie ma już tyle pucharów, że oddanie jednego z jakiejś tam Polski to żadna strata. Można też było dostać czapkę jednego zawodnika. Strzelali koszulkami w widownie. A kierowca El Toro Loco podarowała komuś jeden ułamany róg z wozu. Który straciła podczas dachowania na freestyle'ach.

Max D, Iron man, Dalmatyńczyk, Superman, Blue Thunder, warszawa, monster, track, monster, jam, stadion narodowy, 7 czerwca

quady, wyścig, polska, niemcy, monster jam, warszawa, stadion narodowy, 7 czerwca

Co do samych zawodów. Najpierw były wyścigi monster'ów. Jeździły okrążenie trochę skacząc. Jakieś bardzo ekscytujące to nie było. Więcej ekscytacji przyniosło nam oglądanie wyścigów na quadach drużyny Polski i Niemiec. Najlepszy moment był, gdy niemiec ściął w trzecim wyścigu i wygrał przez to ten wyścig. Cała widownia wygwizdała jego czyn. A niemiec powiedział tylko, że ma to gdzieś. Dlatego w wyścigu finałowym polak ściął dwa razy. Ale wygrał i tak ten co nie ścinał. Polska pokonała szwaba. Radujmy się!

motocrossy, tricki, skoki, backflip, stadion narodowy, monster jam, warszawa, 7 czerwca

motocrossy, tricki, skoki, backflip, stadion narodowy, monster jam, warszawa, 7 czerwca

Kolejną atrakcją był freestyle motocrossów. Głównie skakali z rampy robiąc jakieś tricki w powietrzu. Backflip wygląda ekscytująco. Epickie też było jak wszyscy na raz jeden po drugim skakali. Coś niesamowitego.


monster, truck, freestyle, stadion narodowy, monster, jam, warszawa, grave digger, blue thunder, max d, el toro loco, batman,

To na co wszyscy czekali było na samym końcu. Freestyle Monster track'ów. Czyli mogli robić co chcieli na całym placu. I robili. Głównie skakali przez górki. Niszczyli samochody, jeździli na dwóch kółkach. Najlepsze z tego co wymyślili był back flip wykonany przez Maximum Destruxion. Dzięki czemu wygrał zawody freestyle'owe. Niestety nie spodziewałem się tego zdarzenia i nie nagrałem go. Najbardziej żałuje, że Greave Diggerowi nie udała się do końca ewolucja [Tak to wyglądało]. Jego backflip był epicko-genialnie-ekscytujący. Robił backflipa, ale też się trochę bokiem obracał. Wyglądało to na prawdę dobrze. Tylko źle wylądował. Gdyby dobrze wylądował to pewnie by wygrał.

dalmatyńczyk, freestyle, monster, truck, monster, jam, warszawa, stadion narodowy, 7 czerwca
Dalmatyńczyk to słodziak :3

Bardzo się cieszę, że udało mi się to wszystko zobaczyć na żywo. Już więcej mogę nie mieć takiej okazji. Taka praca to marzenie.
Czytaj dalej ...

Nie zawiodłem się na Watch Dogs.

4 czerwca 2014

watch,dogs, ubisoft, uplay, recenzja, opinie, niezawiodłem, się, gra, next-gen


Watch Dogs. Najnowsza gra od Ubisoftu, w której wcielasz się w superhakera i hakujesz miasto. Oczywiście jest trochę strzelania, wątek rodzinny. Kradzieże samochodów, pieniędzy ze sklepów czy bankomatów, ucieczki przed policją. Wszystko co najlepsze w sandboxach. Można być złym, ale lepiej być dobrym. Bo zadzieranie z przestępcami czy policją równa się rychłą śmiercią. Łatwiej wszystko załatwić dzięki smartfonowi nie brudząc sobie krwią palców. Choć czasem trzeba sięgnąć po broń.


Grafika

Jest dobrze. Mógłbym nazwać tę grę next-genem. Dlaczego? Bo mój komputer nie wyrabia. I to na średnich detalach. Już mi się kilka razy zawiesiła, scrashowała i wyskoczył bluescreen. Moje monstrum nie daje rady. A Far Cry'a 3 na ultra mogłem odpalić i było dobrze. Chodź i tak grałem na wysokich, aby nie obciążać za bardzo komputera. Teraz gram na niskich. I co z tego? Grafika i tak jest dużo lepsza niż w większości gier, w które grałem przedtem.

Ale. Musi być ale. Grafika jest całkiem ładna. Porównywalna do GTA IV. Tekstury są spoko. I ludzi i świata. Ale i tak dupy nie urywa. Nie widziałem jeszcze żadnych epickich widoczków. Niczego co by sprawiło, abym powiedział WOW. Tak jak to było w przypadku Battlefield'a 3, którego też mam od niedawna. Cutscenka i potem gra podczas lotu odrzutowcem robi niesamowite wrażenie. Albo piękne widoki w Far Cry 3. W Watch Dogs tego nie spotkałem. Miasto jest nudne. Może jeszcze muszę znaleźć ten epicki widok. Po za tym na najniższych detalach ciężko będzie coś ekscytującego znaleźć.

Świat

Mapa gry jest duża. Jest masa miejsc do zwiedzenia i poznania historii takiego miejsca. A, że akcja dzieje się w Chicago poznajemy historię tego miasta. Fajnie byłoby kiedyś pojechać do Chicago i zwiedzić miejsca widziane w grze. Można wchodzić do wielu miejsc. Hakować sygnalizacje, włamywać się do domów, hakować kamery, bankomaty.

Samochody są szybkie i mam wrażenie, że wszystkie się tak samo prowadzi. To jest akurat minus. Czy wsiądę do multipli czy do ferrari, każdy jedzie tak samo. Fizyka samochodów jest dziwna. Ale można się przyzwyczaić. Trochę kojarzy mi się z fizyką z gry Saints Row Third. Tam była ona stworzona głównie do zabawy, aby sobie z dużą prędkością pojeździć po mieście i lawirować między samochodami.

Przechodnie to niesamowita sprawa. Każdy jest inny. Każdy ma inny opis w profilerze. Zawód. Być może też każdy ma inny wygląd. Nie przyglądałem się tak dokładnie.

Zbyt małe możliwości stworzenia własnej postaci. Jest we mnie mała dziewczynka, która wchodzi w simsy, albo na stronę typu gry.pl, aby poubierać postaci. Tu mi tego brakuje. Uwielbiam tworzyć własną postać, którą potem mogę grać. Aiden zawsze jest Aidenem, tak samo jak Niko z GTA IV zawsze jest Nikiem. Można oczywiście zmienić Aidenowi strój, ale wszystkie są tego samego typu tylko kolorem się różnią. Nie rozumiem czym różni się strój za pięć tysięcy od stroju za pięćset dolarów. Skoro poza innym kolorem kurtki i czapki wygląda tak samo.

Rozgrywka

Ilość rzeczy do zrobienia nie przytłacza. Ja zamiast robić misję i poznawać fabułę bawię się światem. Hakuje różne miejsca, odblokowuje hakerski dostęp do kolejnych części miasta, robię misje poboczne. Podglądam ludzi. Chodzę po świecie i czytam co o jakim człowieku jest napisane w Profilerze. Jeszcze niestety nie trafiłem na nic zabawnego. Ale już widziałem, że ktoś znalazł Waltera White'a z Breaking Bad. Czy jakieś opisy ludzi typu: "Lubi się masturbować do My Little Pony".
Oczywiście lubię też hakować rozmowy przechodniów, chodź nie zawsze chce mi się czytać tego co mówią.

Najciekawszą sytuację miałem jak się włamałem do kamery w jakimś domu. Shakowałem telefon, a tam wiadomość na poczcie głosowej od wnuczka, czy syna o treści mniej więcej takiej:"Przykro mi, że cię nie odwiedzam, nie jesteś dla nas ciężarem, mimo, że jesteś chory". Już nie pamiętam na co był chory, nowotwór może, albo coś z sercem. Tak czy inaczej telefon leżał na ziemi, a obok martwy dziadek. Aż mi się smutno zrobiło.

Fabuły samej wiele nie przeszedłem. Ale po tych kilku misjach widzę, że będzie całkiem ciekawa. Są dosyć różnorodne zadania. Nie można się nudzić. Pamiętam jak mnie w GTA IV wkurzało jak musiałem robić kolejną misję typu zawieź mnie gdzieś. Czy idź tam i ich zastrzel. NUDY. W Watch Dogs za każdym razem jest inaczej.

Drzewko umiejętności. Jest nie duże. Dość łatwo i szybko można odblokować całe. A odblokowana umiejętność ma wpływ na grę. Ułatwia rozgrywkę. Np.: Łatwiejsza ucieczka prze policją, gdy masz odblokowane umiejętności hakowania sygnalizacji, podnoszenia mostów czy tracenia kontroli nad śmigłowcem.

Podsumowanie

Jestem pewny, że czeka mnie jeszcze wiele godzin zabawy w tej grze. A bawię się bardzo dobrze. Już prawie wakacje. Zamiast wychodzić na dwór czy pracować, będę pewnie siedział i grał.
Co do samej gry to myślę, że może stać się kultowa. Mimo tego hejtu osób, które nawet w to nie grały tylko filmiki obejrzały.

Rozumiem takie osoby, miały duże oczekiwania i się zawiodły. Sam takie miałem. Ale się nie zawiodłem. Choć wyobrażałem sobie rozgrywkę trochę inaczej.
Czytaj dalej ...

Krótka historia o tym jak zdobyłem Watch Dogs.

30 maja 2014

watch dogs, watch, dogs, ubisoft, konkurs, opydo, górecki, kod, aktywacyjny, uplay, warszawa, kraków

Wczoraj po 20 na facebooku rzuciła mi się informacja, że można zdobyć klucz aktywacyjny do najnowszej produkcji Ubisoft'u, czyli Watch Dogs. Bardzo czekałem na tą grę, nawet miałem zamiar ją kupić. Chodź po premierze można było zauważyć wiele rzeczy, które zniechęcały do kupna. Jak np.: Brak możliwości przejścia między przystankiem, a latarnią, co w takim otwartym świecie nie powinno mieć miejsca.
Ale i tak chciałem pograć w nią.


Na blogu Pawła Opydo ukazała się informacja o konkursie. Po całym Krakowie porozkładane są kody do gry. Krakowie? Ile ja mam do Krakowa kilometrów z Warszawy. Na szczęście zagłębiłem się w informację i dowiedziałem się, że na blogu Michała Góreckiego jest informacja o kodach w Warszawie.


Szybko, kody, gdzie, co, jak. Wielkie zamieszanie. Przeczytałem informację, spojrzałem na mapkę, który kod będzie najbliżej mnie i jego współrzędne. Kodów było sześć. Wybrałem czwórkę. Moją szczęśliwa czwórkę. Współrzędne wpisane w google maps. Znajduje mi. Żwirki i Wigury 51. Podekscytowany jak najszybciej się ubieram, biorę rower, telefon, portfel i lecę na łeb na szyje, aby być pierwszy. Wcześniej jeszcze pod postem napisałem, że rezerwuje czwórkę.


Śmigam Dąbrowskiego przez Niepodległości do Wołoskiej. Nic mnie nie obchodzi, że koła mam nie dopompowane. Z Wołoskiej do Racławickiej. Racławicką do Żwirki i Wigury. Chwila spojrzenia na GPS. Wskazuje mi Żwirki i Wigury 51. Dojeżdżam. Szukam. Nie ma. Chyba złe współrzędne. Wpisuje jeszcze raz. Oczywiście, że złe. Punkt jest, gdzieś na Cmentarzu Wojskowym. Szybko śmigam na cmentarz. Jeżdżę po całym parku. Szukam na śmietnikach, murkach, latarniach, karmnikach. Nie ma.


kod, aktywacyjny, watch, dogs, ubisoft, uplay, konkurs, górecki, warszawa, opydo, kraków
Ryj mam nie wyjściowy, ale nie byłem gotowy na wyjście.


Kilka razy ustalałem dokładny punkt nim w końcu dotarłem. Do punktu WAW_4, a dokładnie ławki do której był przyczepiony kod. Wcześniej ominąłem tą ławkę, bo siedział tam jakiś chłopak. Dobrze, że nie wiedział o tej zabawie. Szybko selfie z kodem. Wysyłam w komentarzu pod postem. I czekam. Na resztę kodu. W miedzy czasie jeszcze kilka razy patrzyłem, czy ktoś mi już nie zawinął tego kodu. Kod oderwałem. I tak już nikomu się nie przyda, a ja będę miał pamiątkę.


Wesoły z kodem Racławicką śmignąłem do domu. A w domu czekałem na resztę kodu. Oczywiście nie mogło obejść się bez problemów. Kod dostałem. Ale Uplay się buntował. Nie chciał działać Online. Kodu nie potrafiłem wpisać poprawnie. Ale po kilku wymianach zdań z Michałem udało się. Mam Watch Dogs. 

W tej chwili już są pobrane i czekają tylko na odpalenie.

Jestem strasznie zajarany tą sytuacją. Pierwszy raz udało mi się coś wygrać/zdobyć w jakimś konkursie. Najważniejsza zasada to działać! Jak najszybciej. W ciągu 2 godzin udało się zdobyć wszystkie kody. A czas był do 1 czerwca. Kocham nowe technologie. Czas stestować Watch Dogs'y!


Czytaj dalej ...

Youtube, a telewizja - mój komentarz pod filmem.

17 maja 2014
youtube, telewizja, rojo, ator, rozmowa, moje urojenia, vlog, komentarz

Uznałem, że tak dobrze skomentowałem ten film, że wrzucę to na bloga.

Już sam ten materiał pokazuje, że na Youtubie z małymi kosztami można zrobić dużo ciekawsze Talk-show niż w telewizji. Jest to bardzo fajne. W telewizji naprawdę ciężko znaleźć jakiś dobry talk-show. Głównie pod względem tematycznym, ale również i merytorycznym. 

Podobnie moc internetu pokazuje Łukasz Jakóbiak w swoim programie. W jego programie można zobaczyć ludzi jacy są naprawdę. Bez tej przekłamanej otoczki, którą serwują nam media. Sam się zdziwiłem, że Edyta Górniak jest tak fajną i sympatyczną i mądrą kobietą. Media popsuły mi jej obraz gadając o jej porażkach. I ukazując ją jako osobę, która bardzo gwiazdorzy.Przez co nawet nie chciałem słuchać jej piosenek, bo myślałem, że to jakieś gówno. A na przykład cover piosenki I surrender Celine Dion śpiewany przez Edytę po polsku jest genialny.

Youtube jest lepszy, bo pokazuje prawdziwych ludzi. I nikogo nie obchodzi poprawność polityczna. Jak chcesz rzucić w filmiku "kurwom" to to robisz.Chociaż widzę tendencje do robienia programów coraz bardziej poprawnych politycznie i ugrzecznionych. Pod kilkoma względami to dobrze, ale pod kilkoma źle. Nie będę pisał dlaczego, aby nie przedłużać tego tl;dr.


Dodam jeszcze od siebie, fragment po tl;dr (too long, don't read).
Ugrzecznienie jest dobre pod względem tego, że tak jak pisałem tu [KLIK], chamstwo przyciąga chamstwo. A gdy brak chamstwa to komentarze są dużo bardziej merytoryczne. Ale jak ktoś robi program rozrywkowy to po co ma się ograniczać? Dobrym przykładem jest tu program Z Dupy, który leci po bandzie. Gumowe penisy, wulgaryzmy i inne rzeczy, które są czysto kontrowersyjne. Takiego programu mi brakowało. Czegoś prawdziwie popieprzonego, kontrowersyjnego i innego. Miałkość i ugrzecznienie na silę już mnie znudziły. Ale i tak trzeba to robić, aby nie było hasła, że "internet jest tylko wulgarnym miejscem i nie daje dobrego przykładu". 

Bardzo dobrze, że są w internecie programy takie i takie. Z których można się czegoś nauczyć i które bawią. Na pewno dużo lepsze to jest niż oglądanie tańca z gwiazdami, o którym wielokrotnie wspominali w tym filmie, czy jakiś durnych polskich seriali.


Czytaj dalej ...

Chcę zrobić masaż Scarlett Johansson!

11 maja 2014

Jakie jest twoje największe marzenie?


chcę, zrobić, masaż, scarlett, johhansson, marzenie, want, do, massage,


Od 20 lat żyję bez marzeń. Bez jakiegoś marzenia, które jest prawie nie osiągalne. Czuje, że wiele osób na tym świecie żyje tak samo jak ja. Z dnia na dzień. Bez chęci zrobienia czegoś naprawdę wielkiego. Czegoś co wydaje się na pierwszy rzut oka nierealistyczne. Ale po głębszym przemyśleniu dochodzisz do wniosku, że dasz radę. Że to jest możliwe. Tylko trzeba popracować nad spełnieniem takiego marzenia.


Wczoraj wpadałem na ten pomysł z tytułu. Brzmi irracjonalnie. Wiele osób powie, że to nie możliwe. Taki Waldemar żyjący wiele tysięcy kilometrów od niej. W kraju bez możliwości. I do tego jeszcze do niczego się nie nadaje. Tak. Te słynne osoby, które tylko by sprowadzały na ziemię, bo oni też by chcieli, ale nie wierzą, że to jest możliwe. 

Czy to, że urodziłeś się, gdzie się urodziłeś? Czy to, że jesteś z patologicznej rodziny? Czy to, że ludzie wokół ciebie uznają, że nie nadajesz się do niczego ma od razu oznaczać, że nie możesz zrobić tego o czym marzysz?

Pewnie, że możesz. A reszta mówię wam: JEBCIE SIĘ! To, że wy uznajecie, że nie jesteście w stanie czegoś zrobić, nie znaczy, że inna osoba tego nie zrobi. 

Tylko podstawowym problemem jest to o czym pisałem na początku. Ludzie nie mają wielkich marzeń. Głównie dlatego, że nie wierzą, że mogą spełnić je. Albo wymyślają sobie marzenie typu: będę bogaty. To już lepiej marzyć o byciu szczęśliwym. Tyle, że to są niedookreślone marzenia. Bo skąd masz wiedzieć kiedy spełni się twoje marzenie o bogactwie czy o szczęściu. Wtedy, gdy będziesz miał 10 tysięcy, czy kiedy będziesz miał 5 milionów na koncie i luksusowy dom na wybrzeżu Hiszpanii - co jest moim drugim marzeniem.

Jestem pewny, że kiedyś dam radę spełnić te marzenia. A dlaczego?
To może przykład z czasów kiedy moim największym marzeniem  było mieć dobry komputer i szybki internet. Przez wiele lat miałem złom. Komputery, które ledwo co chodziły. I lepsze gry na nich nie działały. Dlatego marzyłem o komputerze na którym będę mógł odpalić każdą grę na najwyższych detalach.

Tak też się stało w wakacje rok temu. W maju powiedziałem sobie. Do końca wakacji będę miał komputer o którym marzyłem. Nie skończył się lipiec, a komputer złożony stał już koło mojego biurka.
A to wszystko dlatego, że nie myślałem o tym, że mi się nie uda. Tylko o tym, że będę miał komputer do końca wakacji. Trochę pieniędzy zdobyłem z jednego miejsca, trochę wypracowałem. I w ciągu dwóch tygodni miałem komputer. A początkowy plan był taki, aby zmierzać powoli do celu. Np.: co miesiąc kupować kolejną część. Wiem, że wtedy nie wyrobiłbym się w czasie wakacji. Ale wiedziałem chociaż jak dojść do stanu pełnego komputera. Dodam tylko, że kosztował prawie 4 tysiące.

Można? Można. W ogóle przez ostatnie dwa lata spełniało się wszystko czego bardzo chciałem. Czy to nowy telefon, czy skok na bungee, czy wyjazd na żagle na morze bałtyckie. Nie ważne, że nie miałem pieniędzy. Wiedziałem, że i tak mi się uda. Tak samo teraz wiem, że uda mi się pojechać na Jarocin. Chociaż w tym przypadku brakuje mi trochę motywacji.

Ludzie mają dwa problemy. Mają za małe marzenia i brakuje im motywacji w dążeniu do nich. Za dużo też myślą nad tym, że to nie możliwe, albo, że nie dadzą rady. Jak myślisz tak masz.

Dlatego wierzę, że to jest możliwe, abym wykonał masaż Scarlett Johansson. Już nawet widzę drogę jaką pokonuję, aby ten masaż wykonać. Nie ważne, że może już wtedy nie wyglądać tak dobrze jak teraz. Ważne, że wierzę, że to jest możliwe.

Wymyślcie sobie jakieś marzenie. Coś co naprawdę chcielibyście zrobić. Pomyślcie o tym. Pomyślcie jak możecie do tego dojść. I to zróbcie. Proste? Nic bardziej mylnego. To może być długa i ciężka droga. Ale na pewno możliwa.

Czytaj dalej ...

Majówka za granicą: Wrocław - dzień czwarty

8 maja 2014

wrocław, panorana, skytower, sky, tower, majówka, knysz, polskibus, relacja

Nadeszła niedziela. Musieliśmy się spakować, posprzątać pokój, wyjść i już nigdy nie wracać. Tak też zrobiliśmy. Jako, że większość ciekawych miejsc już zwiedziliśmy zostało nam tylko Sky Tower i Centra Handlowe. Po 16 mieliśmy powrotnego PolskiegoBusa z dworca, więc trzeba było jakoś zając ten czas.
Śniadania nie zjedliśmy, bo nie chciało mi się robić, a była moja kolej. Przynajmniej kawę im zrobiłem.

Idziemy do Sky Tower


sky, tower, wrocław, skytower, panorama, galeria, handlowa, bilety,

Sky Tower to wielki penis. Tak wygląda z daleka. Na dole znajduje się galeria handlowa, a na górze biura i apartamenty. Cały budynek ma 49 pięter. Na ostatnim jest punkt widokowy do którego zmierzaliśmy. A poniżej do 11 piętra apartamenty. Są to najwyżej położone apartamenty w Unii Europejskiej.

Pierwszym krokiem było kupić bilety. Ulgowy 7 zł, Normalny 14. Dlatego, że niedziela. W normalny dzień 5 i 10 zł. Niestety dopiero na 14:30. Musieliśmy znów sobie jakoś czas zająć. 
Śniadania nie było to poszliśmy coś zjeść do maka. Większość zamówiła BigMaca z frytkami i napojem za 10 zł. Ja zamówiłem go z sałatką, bo nigdy nie jadłem sałatki w maku, a kolega samą sałatkę z kurczakiem i kawę.


Potem pochodziliśmy trochę po samej galerii. A, że nic nie było ciekawego i kolega chciał iść do empiku to pojechaliśmy do Renomy. 


karny, korwin, janusz, mikke, lewakowanie, wrocław, słup, skytower, sky, tower, majówka, renoma,
W czasie drogi spotkaliśmy Korwina.

Renoma to taka elegancka galeria handlowa. Znów pochodziliśmy po sklepach. Odwiedziłem TkMaxx, a potem posiedzieliśmy w Empiku. Boże jaki ten dzień był nudny. Aż mi się odechciewa o nim pisać.

Zjedliśmy po kręconym lodziku z automatu i wróciliśmy do Sky Tower.

Nie do końca miły bramkarz nas wpuścił i czekaliśmy na windę. W minutę wjechaliśmy na 49 piętro. I zaczęliśmy robić zdjęcia jak chińska wycieczka. 


sky, tower, skytower, wrocław, dół, widok, majówka, panorama
Łoooo jeżu, jak wysoko!

skytower, panorama, wrocław, wysoko, majówka
Wysoko i ładnie.

panorama, wrocław, sky, tower, skytower, chmury, cienie, majówka
Dopiero widzę na komputerze jakie te zdjęcia są ładne.
Jak fajnie chmury ująłem i cienie ich na mieście.

panorama, skytower, wrocław, majówka
Było widać wokół Sky Tower wszystko.

skytower, rynek, panorama, wrocław, majówka
Tam w oddali widać taki budynek z wieżą.
W nim byliśmy drugiego dnia.
Niezła różnica wysokości.
Ciekawe ile schodów jest w Sky Tower.

W sky tower jeszcze szukali keszy. A potem poszliśmy do biedotki i na obiad jakiś.

Knysz i powrót

Wysiadając rano koło dworca zobaczyłem budkę z jedzeniem, a tam w ofercie Knysz. Co to kurde jest ta knysz? Od razu sięgnąłem do internetu i szanowny streetfood polska mi wyjaśnił.
Ogólnie rzec ujmując knysz to kebab, tylko zamiast gyrosu można zamówić ją z warzywami. Co jest podstawową wersją. Ale jak ktoś ma ochotę na mięso to może wziąć z parówką (parówka i mięso, heh), hamburgerem, kotletem w panierce czy nawet z gyrosem. Zabawne. Kebab, który nie nazywa się kebab. 



knysz, wrocław, danie, wrocławskie, dworzec, pkp, majówka, kebab,


Wziąłem sobie Knysz z kotletem w panierce. Dostałem bułkę od kebaba, do niej kotleta, który chyba był mortadelą z serem w środku i wielkie ilości warzyw. Typowe danie wrocławskie. HEH. 
Posiłek bardzo dobry i sycący. Choć dupy mi nie urwał. Po jakimś czasie już mi się nie dobrze robiło od tego sera z mortadelą. Ale zjadłem całą. To na pewno lepsze niż razem z resztą znów jeść w KFC. No ile można jeść te sieciowe fast foody. Pewnie wydałbym, więcej i się nie najadł.

Najedzeni poszliśmy na autobus. Osób od groma. Przez chwilę bałem się, że mimo, iż mamy bilety nie dostaniemy się do środka. Ale się udało. Dostaliśmy jeszcze soczek i herbatniki na drogę i usiedliśmy na górze. W między czasie pożegnaliśmy się z nowymi znajomymi z Dąbrowy Górniczej.

Sam przejazd był lekko masakryczny. Gorąco, miejsca mało, a głupi chu...znaczy kolega za mną nawet nie dał mi troszkę rozłożyć siedzenia. Dzięki czemu przez całą podróż musiałem siedzieć jak bym miał kij w dupie i było mi nie wygodnie. Nie było nawet jednego postoju... a i tak się spóźniliśmy. Dobrze, że nie potrzebowałem do toalety. 

Po wyjściu z busa tak mi ścierpły nogi, że miałem problemy z chodzeniem. Ale w końcuWarszawa. Będę choć na chwilę mógł od szalonych koleżków odpocząć. A jutro na praktyki.

Podsumowanie

I tak kończy się ta czterodniowa przygoda. Trzeba wrócić znów do normalnego życia. Szkoła i praktyki.
Do Wrocławia się chętnie wybiorę jeszcze raz. Aby zobaczyć Zoo i teren  wokół hali stulecia w dzień. Oraz popróbować innych piw w tamtych lokalach.

Mimo wszystko Wrocław dupy mi nie urwał tak jak Gdańsk. Ale to może ze względu na pogodę. A może ze względu na atmosferę tam panującą. Ważne, że zdobyłem trochę doświadczenia. Choć tak naprawdę nic prawie nie załatwiłem na ten wyjazd. To wiem choć jak wygląda latanie, przejazdy polskim busem, czy mieszkanie w schronisku młodzieżowym. Chciałbym w przyszłości podróżować, więc trzeba się wdrażać jak najszybciej.



Czytaj dalej ...