Jakie jest twoje największe marzenie?
Od 20 lat żyję bez marzeń. Bez jakiegoś marzenia, które jest prawie nie osiągalne. Czuje, że wiele osób na tym świecie żyje tak samo jak ja. Z dnia na dzień. Bez chęci zrobienia czegoś naprawdę wielkiego. Czegoś co wydaje się na pierwszy rzut oka nierealistyczne. Ale po głębszym przemyśleniu dochodzisz do wniosku, że dasz radę. Że to jest możliwe. Tylko trzeba popracować nad spełnieniem takiego marzenia.
Wczoraj wpadałem na ten pomysł z tytułu. Brzmi irracjonalnie. Wiele osób powie, że to nie możliwe. Taki Waldemar żyjący wiele tysięcy kilometrów od niej. W kraju bez możliwości. I do tego jeszcze do niczego się nie nadaje. Tak. Te słynne osoby, które tylko by sprowadzały na ziemię, bo oni też by chcieli, ale nie wierzą, że to jest możliwe.
Czy to, że urodziłeś się, gdzie się urodziłeś? Czy to, że jesteś z patologicznej rodziny? Czy to, że ludzie wokół ciebie uznają, że nie nadajesz się do niczego ma od razu oznaczać, że nie możesz zrobić tego o czym marzysz?
Pewnie, że możesz. A reszta mówię wam: JEBCIE SIĘ! To, że wy uznajecie, że nie jesteście w stanie czegoś zrobić, nie znaczy, że inna osoba tego nie zrobi.
Tylko podstawowym problemem jest to o czym pisałem na początku. Ludzie nie mają wielkich marzeń. Głównie dlatego, że nie wierzą, że mogą spełnić je. Albo wymyślają sobie marzenie typu: będę bogaty. To już lepiej marzyć o byciu szczęśliwym. Tyle, że to są niedookreślone marzenia. Bo skąd masz wiedzieć kiedy spełni się twoje marzenie o bogactwie czy o szczęściu. Wtedy, gdy będziesz miał 10 tysięcy, czy kiedy będziesz miał 5 milionów na koncie i luksusowy dom na wybrzeżu Hiszpanii - co jest moim drugim marzeniem.
Jestem pewny, że kiedyś dam radę spełnić te marzenia. A dlaczego?
To może przykład z czasów kiedy moim największym marzeniem było mieć dobry komputer i szybki internet. Przez wiele lat miałem złom. Komputery, które ledwo co chodziły. I lepsze gry na nich nie działały. Dlatego marzyłem o komputerze na którym będę mógł odpalić każdą grę na najwyższych detalach.
Tak też się stało w wakacje rok temu. W maju powiedziałem sobie. Do końca wakacji będę miał komputer o którym marzyłem. Nie skończył się lipiec, a komputer złożony stał już koło mojego biurka.
A to wszystko dlatego, że nie myślałem o tym, że mi się nie uda. Tylko o tym, że będę miał komputer do końca wakacji. Trochę pieniędzy zdobyłem z jednego miejsca, trochę wypracowałem. I w ciągu dwóch tygodni miałem komputer. A początkowy plan był taki, aby zmierzać powoli do celu. Np.: co miesiąc kupować kolejną część. Wiem, że wtedy nie wyrobiłbym się w czasie wakacji. Ale wiedziałem chociaż jak dojść do stanu pełnego komputera. Dodam tylko, że kosztował prawie 4 tysiące.
Można? Można. W ogóle przez ostatnie dwa lata spełniało się wszystko czego bardzo chciałem. Czy to nowy telefon, czy skok na bungee, czy wyjazd na żagle na morze bałtyckie. Nie ważne, że nie miałem pieniędzy. Wiedziałem, że i tak mi się uda. Tak samo teraz wiem, że uda mi się pojechać na Jarocin. Chociaż w tym przypadku brakuje mi trochę motywacji.
Ludzie mają dwa problemy. Mają za małe marzenia i brakuje im motywacji w dążeniu do nich. Za dużo też myślą nad tym, że to nie możliwe, albo, że nie dadzą rady. Jak myślisz tak masz.
Dlatego wierzę, że to jest możliwe, abym wykonał masaż Scarlett Johansson. Już nawet widzę drogę jaką pokonuję, aby ten masaż wykonać. Nie ważne, że może już wtedy nie wyglądać tak dobrze jak teraz. Ważne, że wierzę, że to jest możliwe.
Wymyślcie sobie jakieś marzenie. Coś co naprawdę chcielibyście zrobić. Pomyślcie o tym. Pomyślcie jak możecie do tego dojść. I to zróbcie. Proste? Nic bardziej mylnego. To może być długa i ciężka droga. Ale na pewno możliwa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz