Dnia drugiego był 2 maj. Dzień zapoznania się z miastem i współlokatorami, którzy to do Wrocławia przybyli z Dąbrowy Górniczej. Miasta Dawida Podsiadło. Od razu z rana udało się niewiastę przenieść do innego pokoju i wprowadzić tu naszego czwartego członka ekipy. Dowiedzieliśmy się również, że o 10 musimy wyjść ze schroniska i możemy wrócić dopiero o 17. Trochę to smutne, bo pospać nie można. Ani spokojnie rano się ogarnąć. Ale dobre pod względem tego, że będzie więcej czasu na zwiedzanie.
Podczas śniadania zapoznawaliśmy się Dominiką i Mateuszem, którzy mieszkali z nami w pokoju. Troszkę śmieszków, troszkę gadania i ustaliśmy, że wieczorem idziemy razem do klubu. A w ostateczności tak wyszło, że nasza czteroosobowa ekipa powiększyła się do sześcioosobowej na cały wyjazd.
Równo o 10 pani "która tu nie pracuje", a może to jednak kierowniczka była powiedziała, żebyśmy spadali, bo musi iść do domu. Tak też uczyniliśmy. Skoczyliśmy szybko po bilety 3 dniowe i polecieliśmy na miasto.
Kierunek Panorama Racławicka
Jak to często zdarza się w obcym mieście jeszcze nie ogarnięci co gdzie jest i w którą stronę, wysiedliśmy kilka przystanków za wcześnie. Ale to dobrze. Zrobiliśmy sobie pierwszy spacerek po Wrocławiu. Odwiedziliśmy bardzo ładny kościół Michała Anioła.
I przeszliśmy przez pierwszy z 303 mostów rozsianych we Wrocławiu nad Odrą. Dalej zastanawiam się ile by zajęło przejście ich wszystkich. My nawet przez 50 nie przebyliśmy. Na rowerze bardzo chętnie bym to zrobił.
Tak w ogóle to we Wrocławiu też są rowery miejskie. Takie same jak w Warszawie tylko inaczej się nazywają. Ale ponoć działa to samo konto.
Doszliśmy do Panoramy. Niestety na dziś już nie było biletów, więc kupiliśmy na dzień następny. Bardzo fajne jest to, że kupując bilet na panoramę mamy od razu wejściówkę do muzeum narodowego i etnograficznego. I to tylko za 18 zł - ulgowy. To drugie sobie darowaliśmy. Ale za to poszliśmy od razu do narodowego.
Muzeum Narodowe
Nie wiem ile tam spędziliśmy czasu. Ale po jakimś czasie już rzygałem tym wizerunkiem Jezusa. Wszędzie Jezus. Jezus, Jezus, Jezus. Jezus na krzyżu, Jezus pod krzyżem, Jezus i jego rodzina, Jezus i Jezus. Pierwsza wystawa była o sztuce w ileś tam wiecznym śląsku. Oni na prawdę nie mieli co malować tylko Jezusa i sceny z biblii. Przyznam, że niektóre dzieła były na prawdę ładne. Ale bez przesady. Ile można oglądać i zachwycać się kolejnym Jezusem.
Ruszyliśmy dalej. Sztuka Polska.
Oczywiście znów dużo obrazów religijnych. |
Ale znalazłem też Roberta De Niro. |
A na samym początku wystawione są nieosiągalne schody. Bardzo ciekawe. |
Choć mimo wszytko najbardziej spodobał mi się ten sprzęt. |
Śmiechłem. |
Ciekawie zrobiło robiło się dopiero na korytarzach, gdzie pokazywali fragmenty zbroi. |
A takimi strzelałem w Assasin Creed. |
Ten obraz spodobał mi się najbardziej. Głównie dzięki grze światła. |
Następnie poszliśmy do sztuki współczesnej. I to jest najciekawsza część muzeum ze wszystkich. Tyle dziwnych i niesamowitych rzeczy, które ja tam widziałem. Jakieś odlewy ludzi. Jakiś obraz gdzie facet sika na kobietę, a podpisane jest mycie włosów. Przerażające postacie. Dziwne obrazy. Ale wszystko niesamowicie ciekawe.
Epicki kot jest epicki. |
Sztukę Europejską tylko szybko obeszliśmy nie bardzo patrząc na kolejne wizje Jezusa. I ruszyliśmy dalej w przygodę.
Czas coś zjeść: Sztrass Burger
Przed wyjazdem z Warszawy uznaliśmy, że musimy iść na jakiegoś dobrego burgera. Padło na Sztrass Burgera. Zachęciły nas ceny i Frenczburger.
Na początku chcieliśmy skoczyć na jakiegoś popołudniowego browarka. Ale, że znaleźliśmy się akurat przy burgerze do którego i tak chcieliśmy iść to tam poszliśmy.
Czysta hipsteriada. Wziąłem Frenczburgera z sałatką za 21 zł i oryginalną Fritz-kole za 7. Napojów był taki wybór, że bałem się, ze wydam wszytko co miałem. Dobrze, że umiem się powstrzymać.
Burger bardzo dobry. Smaczne mięso. Pyszny sos musztadrowy. A do tego słodki smak cebuli oraz ser kozi i pleśniowy. Czyste szaleństwo smakowe.
Fritz-kola troszkę inaczej smakuje niż oryginalna. Ale nie rozumiem jej fenomenu i czemu, aż tyle kosztuje.
Sałatka też była bardzo dobra. Z kapusty.
Kolega za to wziął frytki zamiast surówki. Były bardzo dobre. Grube. Można na nie fajnie polać ketchup.
Ketchup też mi smakował. Był bardzo pomidorowy.
Polecam wybrać się do Sztrass Burgera jak będziecie we Wrocławiu. Choć jest tu duża i dobra konkurencja.
Zwiedzamy dalej
Nie będę już jakoś bardzo przedłużał. Poszliśmy na rynek. Za moim pomysłem weszliśmy na wieże. Razem wyliczyłem 305 schodków. Porobiliśmy tam zdjęcia. Podpisaliśmy się w kilku miejscach i poszliśmy dalej. Na piwko do Małgośki. W pobliżu wieży. Strasznie drogie piwa. I lokal taki sobie. Ale nic lepszego nie było. Wziąłem na spróbowanie Żywiec Bock. Ciemny i bardzo dobry. Muszę spróbować dwa pozostałe.
W całym Wrocławiu rozmieszczonych jest ponad 200 krasnali. Oczywiście zatrzymywaliśmy się przy każdym, aby Dominika mogła zrobić zdjęcie. Ja się jakoś nimi nie fascynowałem. I nie znam ich historii. Może następnym razem.
W końcu pojechaliśmy do schroniska, aby trochę odpocząć i wieczorem wyskoczyć na jakąś imprezkę.
Kierownik wycieczki został. A my poszliśmy. Nie powiedziałbym, żeby to był udany wieczór. Mieliśmy najpierw iść potańczyć do jednej mordowni o nazwie Mundo. Ale wpuszczali od 21 lat. We wszystkich kolejnych było tak samo. W końcu weszliśmy do jakiegoś klubu, gdzie ochroniarze nie wyglądali na zbyt przyjaznych. Potem wyczytałem w internecie, że potrafią okraść takiego nawalonego kawalera.
Wchodząc tam straciłem tylko czas i 11 zł. Jako, że było zimno to miałem na sobie dwie kurtki za oddanie których musiałem oczywiście zapłacić od sztuki. Już się wkurzyłem. Ale co tam olać to. Były dwie oddzielne sale. Aby wejść do jednej trzeba było zapłacić 5 zł. Aby do drugiej kolejne pięć. Weszliśmy do tej, w której było więcej ludzi. Ale okazało się, że to impreza salsowa. No nieźle. Chwilę posiedzieliśmy skoro już zapłaciliśmy. Wynudziliśmy się i wyszliśmy, wiedząc, że więcej tam nie wrócimy.
W ogóle to tam gdzie był ten klub jest cały plac z samymi klubami i pubami. Dopiero trzeciego dnia tam na coś świetnego trafiliśmy. A w sumie to ja. Ale o tym w następnym wpisie.
Wkurzony, zziębnięty i mokry uciekłem reszcie grupy i pojechałem do schroniska. Oni ponoć znaleźli bardzo fajne miejsce (tak było) i wrócili koło trzeciej. Mogłem dać jeszcze jedną szansę nocnemu życiu we Wrocławiu. Ale miałem już tego wszystkiego serdecznie dość.
Mam takie przemyślenie końcowe. We Wrocławiu miałem wrażenie, że w każdej chwili mogę dostać w ryj. Ludzie nie przyjemnie wyglądali, są smutniejsi i wysyłają negatywne fale. A do tego jest tam mało ładnych dziewczyn.
W następnym poście kolejny dzień przygód.
Best Casino Sites 2021 – Lucky Club
OdpowiedzUsuńHow to Make luckyclub.live a Deposit at a Lucky Club Casino · 1. Go to the website · 2. Click on the 'Accept' button · 3. Go to the 'Request' tab · 4. Select the bet you would like